annade
Dołączył: 15 Cze 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
|
|
Kamila napisał: | U nas z uciekaniem jest wielki problem -suki wyłażą z kojca a po chwili pokonują płot (drewniany,ze sztachet)bez szczelin.Łażą jak małpy.Docelowo miały pilnować terenu naszej firmy i tu jest problem-firma jest przy bardzo ruchliwej drodze a ogrodzenie z siatki.Boję się je tam przenieść,bo jestem pewna,że trafią pod samochód.Mąż naciska ,żeby się ich pozbyć,bo są "bez użyteczne"-siedzą w kojcu,przywiązane bo inaczej za chwilę ich nie ma.Ogrodzenie jest nowe i nie ma opcji,że znowu je zmienimy 9i to przy firmie i przy domu.Po rozpatrzeniu za i przeciw zaczynam myśleć,że najlepiej będzie znalezć im nowe domy |
Mam problem i to wielki z moim Bodziem /Heartbreaker Wahoop/, wprost analogiczny do opisanego wyżej. Nie ma sposobu aby utrzymać go na terenie posesji. Każdego dnia znika na 5 godzin. Jako przewodnik wyprowadził już naszą foxterierkę prosto pod koła Tira /mieszkamy przy krajowej 17/ On przeżył, ona niestety nie...... W tym momencie wzieliśmy ze schroniska psa i obawiam się, że czeka go taki sam los.
Mam wrażenie, że przeżywam jakiś koszmar ciągłej walki z psem. Już boję się wyjść do sklepu w naszej okolicy aby nie usłyszeć o wizytach Bodka u mieszkańców na posesji. Zresztą ludzie sami przyjeżdzają do nas z uzasadnionymi pretensjami.
Rodzina czepia się mnie, że to ja wybrałam tą rasę, a ja co mam powiedzieć, że to nie tak miało być? Pytam się co to za pies strużujący, który ucieka na 5 godzin dziennie i staje się postrachem okolicy?
Wprowadziliśmy się do naszego domu niedawno ale mamy ogrodzoną posesję, kojec przyznaję to prowizorka. Kiedyś po kolejnej awanturze sąsiada zamknęłam Bodzia w pomieszczeniu gospodarczym w którym jest okno. Wyszedł z oknem i zniknął tym razem na 8 godzin.
To zapewne pytanie retoryczne ale pytam, to ja gdzieś popełniłam błąd wychowawczy i czy to ogólnie włóczęgi bo i takie opinie wyczytałam u wujka Google (szkoda, że po czasie...).
....aha dzisiaj wychodząc do pracy zostawiłam go w kagańcu na posesji /w nim nie jest hojrakiem/, uciekł i nie ma go już jakieś 3 godziny. Mam go przykłuć łańcuchem do muru, zamkąć i patrzeć jak wychowuje się psychopata?
Znowu dostanie mi się od ludzi, mam tego serdecznie dosyć!!!
Miałam plany z nim związane, chciałam aby był przyjacielem rodziny, jeżdzić z nim na wystawy.....
Jak pojadę z nim na wystawę, kiedy dzień w dzień przychodzi do domu w takim stanie, że płakać mi się chce.
Pytam, czy jedynym sposobem na te psy jest prąd/obroża elektroniczna, pastuch/, bo z tego przypadku tak wynika. To nie tak miało być, ja już tracę serce do tego psa, a to chyba najgorsze......
Proszę nie traktować tego jako biadolenie, to po prostu wielki żal i zawiedzione nadzieje.
...aha i jeszcze dodam, psiego psychologa też już zaliczylićmy i nic....
|
|